Wigilijny alarm i pierwsze zeznania
Kalendarz cofa się do 2024 roku. Jest 24 grudnia, Wigilia, kiedy w Gran Canarii w jednostce Guardia Civil w Vecindario włączają się alarmy. Terytorialny Zespół Policji Sądowej w Vecindario – z sześcioma funkcjonariuszami, pierwszą linią łańcucha, jednostką odpowiedzialną za najcięższe przestępstwa: gwałty, znęcanie się nad dziećmi, kryminalistykę, zdrowie publiczne, zaginięcia… – otrzymuje zgłoszenie od Kolegium Psychologii. Jeden z jego specjalistów, po miesiącach sesji, odkrywa, że jeden z nieletnich pacjentów był ofiarą domniemanej napaści seksualnej. Jego przedstawiciel, mężczyzna, który obiecywał mu błyskotliwą karierę w świecie piłki nożnej, ten, który prosił, by traktować go jak „brata”, wykorzystał go. Złożone przysięgi okazały się fałszywe: nie szukał dla niego szans w wielkich klubach na Półwyspie Iberyjskim, ani w UD Las Palmas; jego pojawienie się w życiu chłopca – i w kanaryjskim futbolu młodzieżowym – miało jeden cel: umówić się na spotkanie fizyczne. I udało mu się. Minął rok, zanim ofiara odważyła się przemówić. Za postacią menedżera krył się Kenneth V. V., obecnie 25-letni. Domniemany drapieżca seksualny skontaktował się z chłopcem, by pokierować jego karierą, nie pobierając za to żadnego wynagrodzenia. „Zaufaj mi”, mówił. „Możemy rozmawiać o czymkolwiek”, nalegał. „Uważaj mnie za swojego brata”, prosił. Pierwszy krok, zbliżenie, został wykonany. Drugi, zaufanie, właśnie zdobył. Droga do osiągnięcia celu skracała się: coraz bardziej intymne rozmowy, wkraczanie w prywatną sferę nieletniego. Powoli, z cierpliwością. Aż przychodziła natarczywość, a wraz z nią manipulacja i groźby: „Rozwiązuję z tobą kontrakt”. Śledztwo kwalifikuje to jako „przemoc emocjonalną”. Tak wyglądał profil łowcy talentów, jego sposób działania. Nieletni wpadł w pułapkę, więzień swojej miłości do sportu, chęci odniesienia sukcesu. Pewnego dnia w 2023 roku, kiedy „menedżer” zdołał już go zmanipulować i wykorzystać jego wrażliwość, nastolatek zgodził się spotkać z nim w centrum handlowym. Tam wydarzył się horror.
Rok milczenia i terapia, która dała odwagę
Ofiara milczała przez rok. Rok, w którym jej zachowanie się zmieniło: przestała mówić, miała problemy ze snem… Jej witalność zgasła. Kenneth ją ukradł. Ale dzięki terapii pojawiła się odwaga. Nie wiedział, że to wyznanie psychologowi doprowadzi do ujawnienia sprawy „Fake manager”, jednej z najpoważniejszych spraw domniemanej pedofilii i groomingu (uwodzenia przez internet) ostatnich lat na Wyspach Kanaryjskich. W podobnej sytuacji było 60 innych nastolatków, którzy również milczeli ze strachu. „Przestępstwa na tle seksualnym są skomplikowane do zbadania, ponieważ dzieją się w tak intymnej sferze, że czasami trudno zdobyć inne dowody, jak świadków czy nagrania monitoringu”, mówi sierżant szef zespołu Policji Sądowej Guardia Civil w Vecindario dla LA PROVINCIA/Diario de Las Palmas.
Śledztwo: ponad 2000 rozmów i 61 zidentyfikowanych ofiar
Przez rok, aż do aresztowania sprawcy w listopadzie, on i jego zespół analizowali media społecznościowe i aplikacje do komunikacji. Ponad 2000 rozmów i ogromna ilość treści pornograficznych, nie zaniedbując oczywiście codziennych przestępstw, które wymagały ich uwagi. „Śledztwo było dla nas wyczerpujące nie tylko na poziomie zawodowym, ale i osobistym. Nie jest łatwo analizować rozmowy czy zdjęcia takie jak w tej sprawie. Ale jesteśmy zadowoleni, czujemy się spełnieni, ponieważ usunęliśmy z ulicy potencjalne zagrożenie dla nieletnich”, wyznaje przełożony z Guardia Civil. W grudniu zeszłego roku, po zebraniu pierwszego zeznania, podejrzewali już, że ofiar jest więcej. „Nieletni opowiedział, że ten mężczyzna reklamował się jako menedżer i że często widywał go na meczach. Uważajcie, pomyśleliśmy, jeśli tak, to możliwość popełnienia przestępstw na innych nieletnich jest wysoka”, mówi.
Śledztwo skupiło się najpierw na zlokalizowaniu domniemanego sprawcy. Mieli tylko imię: Kenneth. Nastolatek usunął wszelkie powiązania z tym, który był jego menedżerem: numer telefonu, rozmowy. Nie było śladu, tylko zeznanie, w które uwierzyli bez zastrzeżeń. „Mieliśmy tylko jedną ofiarę i przekonanie, że jest ich wiele, ale nie wiedzieliśmy, ile i jakie jest tło. Dlatego celem było dochodzenie technologiczne, namierzenie telefonu domniemanego sprawcy. Uzyskać do niego dostęp”, podkreśla szef Policji Sądowej w Vecindario: „Trzeba było prowadzić śledztwo. Nie mogliśmy tego tak zostawić”. W marcu funkcjonariusze zatrzymali łowcę talentów, który do tej pory nie miał precedensu. Sędzia nałożyła na niego środki zapobiegawcze: zakaz komunikowania się z ofiarą i zakaz pracy z nieletnimi. Zajęto mu telefon. „Odkryliśmy mnóstwo informacji. Przeanalizowanych rozmów było ponad 2000 i mnóstwo materiałów audiowizualnych, część pobrana z internetu, a część to była pornografia 'amatorska’”, wyjaśnia.
Wykorzystanie potwierdzone u pięciu nieletnich
Zidentyfikowanie ofiar i ustalenie, ile z nich było nieletnich, nie było proste, ponieważ w wielu przypadkach nie było widać twarzy. „Zajęło nam miesiące zidentyfikowanie 61 nieletnich. Ci 61 to nastolatkowie, z którymi prowadził rozmowy o charakterze seksualnym, przesyłał intymne materiały i, w niektórych przypadkach, dopuszczał się napaści seksualnych”, stwierdza. W przypadku pięciu nieletnich udowodniono zgwałcenie. „Punktem wyjścia było znalezienie rozmowy z tym pierwszym nieletnim. Wszystko było szczegółowo opisane: natarczywość, spotkanie… Tam ustaliliśmy schemat działania dorosłego. To on zawsze stopniowo wprowadzał temat seksu”, podkreśla sierżant: „Udało mu się znormalizować rozmowy, manipulował nimi i oszukiwał, aż do prośby o zdjęcia. Ale ostateczny cel jest jasny: spotkanie fizyczne”, twierdzi.
Nietypowy profil drapieżcy i fałszywe konto
Profil tego łowcy talentów nie odpowiada typowemu drapieżcy seksualnemu. Ci zazwyczaj szukają dowolnej młodej osoby, w dowolnym miejscu w sieci, aby zdobyć materiały pornograficzne. W tym przypadku 95% ofiar pochodzi z Gran Canarii, a pozostałe z reszty Archipelagu. Dla śledztwa oznacza to, że chciał mieć nieletnich w swoim pobliżu, aby móc się z nimi osobiście spotkać. Analiza materiałów zajętych w marcu ujawniła inny aspekt: oprócz werbowania dzieci pod pretekstem piłki nożnej, używał fałszywego kobiecego profilu na Instagramie, aby kontaktować się z innymi. „Niektórym, zamiast oferować wstęp do klubów piłkarskich, oferował pieniądze”, oświadcza sierżant w sprawie ujawnionej przez tę gazetę.
Kolejne zatrzymanie na Fuerteventurze
Ale sprawa „Fake manager” nie kończy się tutaj. Śledztwo ujawniło, że po pierwszym zatrzymaniu, gdy miał zakaz pracy z nieletnimi, zorganizował wyjazd z siedmioma nastolatkami do Barcelony na udział w obozie piłkarskim. Odkryli to dzięki zgłoszeniu złożonemu przez rodziców o domniemanym przestępstwie przeciwko mieniu, ponieważ po opłaceniu wyjazdu zażądał od nich więcej pieniędzy. „Trzeba było po niego iść, i to już”, pomyśleli. Po przeanalizowaniu materiałów i tym odkryciu funkcjonariusze ponownie go zatrzymali. Było to 12 listopada na Fuerteventurze, gdzie teraz mieszkał. Tam Guardia Civil zabezpieczyła więcej sprzętu elektronicznego i nowy telefon, który jest analizowany. „Nie wykluczamy nowych ofiar”, zapewnia sierżant szef Policji Sądowej w Vecindario. Jego zespół wie, że sprawa „Fake manager” się nie skończyła: „Zostało nam sporo do zrobienia”. Ale jest tylko jeden cel, osiągnięty dzięki osadzeniu łowcy talentów w więzieniu w Juan Grande: ochrona wszystkich nieletnich.
