Zaledwie 8 551 najbogatszych rodzin na Wyspach Kanaryjskich posiada majątek o wartości 60 miliardów euro, co stanowi astronomiczną sumę siedmiu milionów euro na gospodarstwo domowe. To tylko 1% wszystkich rodzin na archipelagu, ale ich bogactwo przerasta wyobraźnię. Pozostałe 99% populacji musi zadowolić się średnio 193 tysiącami euro na rodzinę – różnica jest przepastna.
Archipelag liderem nierówności w Hiszpanii
Te liczby pokazują, dlaczego Wyspy Kanaryjskie są jednym z najbardziej nierównych regionów w kraju. Co gorsza, to także jeden z najbiedniejszych obszarów Hiszpanii. Inne regiony autonomiczne, jak Madryt czy Baleary, również zmagają się z dużymi dysproporcjami majątkowym, ale jednocześnie charakteryzują się najwyższym poziomem zamożności w kraju. Wyspy Kanaryjskie mają zatem najmniej do podziału – scenariusz, który pokazuje niepowodzenie polityki redystrybucji.
Badanie przeprowadzone przez EsadeEcPol po raz pierwszy zmierzyło poziomy nierówności majątkowych w różnych wspólnotach autonomicznych. Archipelag plasuje się wśród najgorzej sytuowanych regionów. Średni majątek na gospodarstwo domowe na Wyspach wynosi 261 400 euro – kwota, która może wydawać się duża, ale po bliższym spojrzeniu okazuje się mylącą.
Pozorne bogactwo, prawdziwa bieda
Średnia jest zniekształcona i nie odzwierciedla rzeczywistości. Kwota obejmuje wartość nieruchomości (zarówno pierwszych, jak i drugich domów), pieniądze w banku, pensje, emerytury i firmy. Majątek ten znacznie odbiega od średniej hiszpańskiej wynoszącej 380 000 euro i jest dwukrotnie niższy niż w bogatszych regionach, takich jak Madryt, gdzie średni majątek przekracza 687 000 euro.
Na Wyspach znajduje się 855 110 gospodarstw domowych – według najnowszych danych Instytutu Statystycznego Wysp Kanaryjskich (Istac) na rok 2024 – a łączny majątek wynosi 223,5 miliarda euro. Jeden procent najzamożniejszych rodzin kontroluje 27% całego majątku archipelagu. Gdyby ich udział w torcie został podzielony równo między nich wszystkich, każdy otrzymałby nieco ponad siedem milionów euro. Tymczasem pozostałe 99% musi dzielić się resztą – 161 miliardami euro, czyli 73% całości.
Dramatyczne dysproporcje w liczbach
Skala nierówności jest jeszcze bardziej uderzająca, gdy porównamy bogactwo najbogatszego 1% z najuboższą połową społeczeństwa. Majątek elity przewyższa nawet łączne bogactwo 427 550 najbiedniejszych gospodarstw domowych, które posiadają jedynie 4,2% całego majątku archipelagu.
Nawet ta średnia kwota 193 000 euro na gospodarstwo domowe może być myląca. Jeśli weźmiemy pod uwagę czteroosobową rodzinę z nieruchomością i odliczymy wartość domu przy obecnych cenach, niewiele pozostanie z tego pozornego bogactwa. To właśnie ta przepaść między tym, co mają nieliczni, a skromnymi zasobami większości, stanowi odbicie nierówności wykrytych w badaniu.
Najgorszy wskaźnik nierówności w kraju
Nierówności na archipelagu wykazały niewielkie zmiany w ostatnich latach, choć raport wskazuje na bardzo delikatną tendencję spadkową. Mimo to Wyspy Kanaryjskie pozostają regionem o największych dysproporcjach w dystrybucji bogactwa w całej Hiszpanii. Potwierdza to wskaźnik Giniego – główne narzędzie do mierzenia nierówności, które opiera się na rozkładzie dochodów lub majątku w stosunku do rozkładu populacji.
Wartości wskaźnika mieszczą się w przedziale od 0 do 100, a im wyższa liczba, tym większy poziom nierówności. Na Wyspach wskaźnik wynosi 75,2 i jest najwyższy w Hiszpanii. Choć nie jest zbyt odległy od średniej krajowej (71,3%), to daleko mu do 62,4% w Kastylii-La Mancha, regionie o najniższym poziomie nierówności.
Obietnice redystrybucji bogactwa
Poprawa redystrybucji bogactwa stała się głównym celem prezydenta Wysp Kanaryjskich, Fernando Clavijo. Od swojej przemowy inauguracyjnej skupia się na tej kwestii, deklarując, że jednym z jego priorytetów będzie zmniejszenie różnic między dochodem per capita na Wyspach a resztą Hiszpanii. Archipelag to region, który od kilku lat cieszy się gospodarczą prosperity – z rekordowym poziomem zatrudnienia, zwiększoną aktywnością gospodarczą i zazdroszczoną siłą swojej głównej branży: turystyki.
Turystyczna monokultura jako problem
W tej słabej redystrybucji bogactwa monokultura turystyczna może odgrywać kluczową rolę. Szczególnie widać to w porównaniu z Balearami – drugim archipelagiem kraju, którego zależność od turystyki jest podobna do kanaryjskiej. Baleary plasują się wśród regionów o najwyższym średnim majątku w Hiszpanii – 477 000 euro na rodzinę. Jednak nawet to nie chroni ich przed byciem regionem o drugim najwyższym poziomie nierówności, zaraz po Wyspach Kanaryjskich.
Ta sytuacja stała się powodem do krytyki, która szczególnie w ciągu ostatnich półtora roku skrystalizowała się na archipelagu. Krytycy wskazują na szkody środowiskowe, społeczne i gospodarcze powodowane przez przemysł turystyczny. Intensywne modele turystyczne wymagają dużej liczby pracowników, ale płace w tym sektorze są niskie w porównaniu z innymi branżami, jak przemysł. Sektor hotelarski charakteryzuje się również niższą produktywnością, a głównym sposobem generowania większego bogactwa było – przynajmniej do niedawna – przyciąganie coraz większej liczby turystów.
Rekordowe zyski, minimalne efekty
Obecnie strategia się zmienia – stawia się na przyciąganie turystów o wyższych wydatkach w miejscu docelowym. Mimo to główna branża archipelagu przeżywa bezprecedensowy boom gospodarczy, z poziomami obrotów, które miesiąc po miesiącu biją historyczne rekordy. Być może więc nie można obarczać winą wyłącznie turystyki za słabą redystrybucję bogactwa – choć jest to powszechny problem regionów o dużej zależności od tej branży – ale mechanizmy dystrybucji całego bogactwa, które z niej pochodzą.
Dystrybucja ta stanowi piętę achillesową tego modelu, szczególnie biorąc pod uwagę, że problem powtarza się również na innych terytoriach o podobnej specjalizacji.
Walka o sprawiedliwsze płace
Aby złagodzić tę sytuację, przedstawiono wiele propozycji. Debata nad wprowadzeniem podatku turystycznego, który mógłby zostać nałożony na odwiedzających w celu przynajmniej częściowej kompensacji negatywnych konsekwencji tej działalności, była wielokrotnie podnoszona, zwłaszcza w dwóch ostatnich kadencjach, bez możliwości sfinalizowania.
Kolejna ważna batalia toczy się o płace. Związki zawodowe z branży hotelarskiej i gastronomicznej od miesięcy domagają się, aby pracownicy tego sektora mogli odczuć przynajmniej część tych rekordowych wydatków turystów w swoich portfelach. Po strajku i groźbie kolejnych przestojów w okresie letnim w prowincji Teneryfa, osiągnięto porozumienia w sprawie podwyżek płac z pracodawcami w obu prowincjach. Te niewielkie kroki nie wystarczą jednak, by zmienić obecny poziom nierówności.
