Komisja Europejska przygotowała serię raportów wykazujących, że fundusze spójności nie zdołały zlikwidować przepaści między bogatymi i biednymi krajami członkowskimi, poza początkowym wzrostem gospodarczym. 16 lipca zaproponowała rewolucyjną zmianę modelu, która może zmniejszyć te fundusze nawet o połowę. Najbardziej niepokojące jest to, że nowy system nie uwzględnia specyficznych, niekorzystnych warunków strukturalnych regionów najbardziej oddalonych, takich jak Wyspy Kanaryjskie.
Zagrożenie dla archipelagu kanaryjskiego
Wyspy patrzą na Brukselę z rosnącym niepokojem. Szczególnie że zobowiązanie Donalda Trumpa do stopniowego zwiększania wydatków wojskowych NATO do 5% PKB do 2035 roku – z obecnych 2,1% – oznacza miliardy euro, które będą musiały pochodzić z jakiejś części budżetu unijnego. Komisja Europejska planuje zredukować obecne 300 programów, wraz z ich szczegółowymi sprawozdaniami finansowymi, do zaledwie 27 – po jednym dla każdego państwa członkowskiego. Każde państwo samo zdecyduje, jak rozdzielić otrzymane środki między swoje regiony.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że kwota trafiająca do każdego państwa zostałaby zmniejszona o połowę, choć Komisja Europejska temu zaprzecza. W obecnych ramach budżetowych na lata 2021-2027 Hiszpania otrzymuje około 37,3 miliarda euro na politykę spójności. Według Ministerstwa Finansów około 2,8 miliarda euro przypada na Wyspy Kanaryjskie. Zmniejszenie tej kwoty o połowę byłoby ciosem zbyt dotkliwym, aby archipelag mógł go znieść bez poważnych konsekwencji.
Połączenie funduszy i ryzyko dla rolnictwa
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zamierza połączyć fundusze spójności z funduszami przeznaczonymi na wspólną politykę rolną (WPR) w ramach jednego działu. Ponownie, każde państwo członkowskie będzie samodzielnie decydować, w jaki sposób uzupełnić kwotę otrzymywaną przez swoich rolników.
W praktyce model ten zachęca do wprowadzenia pomocy państwa – mechanizmu, który zawsze był ściśle kontrolowany w celu uniknięcia nieuczciwej konkurencji na jednolitym rynku europejskim. Jednak Bruksela obiecała spojrzeć na to przychylnym okiem przy tej okazji. “Nie ma takich samych możliwości finansowych w Niemczech i Hiszpanii”, ostrzega Celia Alberto, dyrektor generalna ds. europejskich w rządzie Wysp Kanaryjskich. Jej zdaniem otworzyłoby to drzwi do stworzenia “rolników pierwszej i drugiej kategorii”.
Długa droga negocjacji
Proponowany wariant modelu miałby obowiązywać w wieloletnich ramach finansowych na lata 2028-2034. Innymi słowy, jak dotąd można go traktować jedynie jako propozycję wyjściową, która jest daleka od ostatecznego kształtu. Przed nami jeszcze wiele miesięcy negocjacji, podczas których pierwotne założenia mogą ulec istotnym zmianom. Z tego powodu zrozumiałe jest, że brukselska inicjatywa to nic innego jak pozycja maksymalna, od której z czasem będą odstępstwa.
Jednak ta linia sprawiła, że wszystkie państwa zakasały rękawy. Najpotężniejsze gospodarki, takie jak Niemcy i Holandia, borykają się – zwłaszcza ta pierwsza – z poważnym problemem ceł nałożonych przez amerykańską administrację. Co więcej, mają rację wskazując na ograniczony wpływ funduszy spójności na gospodarki takie jak hiszpańska, włoska czy grecka w kierunku większej produktywności i konkurencyjności oraz wyjścia z tak zwanej “pułapki średniego rozwoju”.
Opór Parlamentu Europejskiego
Bruksela nie jest synonimem Unii Europejskiej. To, co mówi Komisja Europejska, nie jest ostatecznym słowem. Rada Europejska i Parlament współtworzą prawo, żadne z nich nie ma wystarczającej władzy, by narzucać swoje tezy jednostronnie.
Właśnie w tym tygodniu konserwatyści (Grupa Ludowa), socjaldemokraci, ekolodzy i liberałowie – stanowiący ilościową i ideologiczną esencję Parlamentu Europejskiego – wysłali list do Ursuli von der Leyen, w którym wyjaśniają szkody, jakie spowodowałaby proponowana zmiana. Jednoznacznie wzywają ją do jak najszybszego wycofania się z tych planów.
Ponieważ drzwi Parlamentu Europejskiego są mocno zamknięte dla tej propozycji, przewodnicząca Komisji nie będzie miała innego wyjścia, jak tylko usiąść do negocjacji i znaleźć rozwiązania, w których wszyscy będą czuć się komfortowo.
Stanowisko rządu Wysp Kanaryjskich
Rząd Wysp Kanaryjskich nie chce być uzależniony od decyzji Madrytu. “Na razie Hiszpania nie ma oficjalnego stanowiska”, mówi Celia Alberto po odbyciu kilku spotkań z przedstawicielami ministerstw finansów i spraw zagranicznych. “Mówią nam, że wszystko jest w Moncloa”, dodaje, nawiązując do siedziby hiszpańskiego rządu.
Władze regionalne uważają, że propozycja narusza artykuł 349 Traktatu o funkcjonowaniu UE, który określa specjalny status regionów najbardziej oddalonych. “Bruksela twierdzi, że to nasze państwo powinno zachować ten status, ale biorąc pod uwagę niewielką wrażliwość wykazaną w wielu przypadkach i fakt, że oznaczałoby to postawienie nas w walce z resztą hiszpańskich regionów, nie uważamy tego za akceptowalne”, kontynuuje Alberto.
Mobilizacja władz archipelagu
Po publicznym oświadczeniu grup w Parlamencie Europejskim prezydent Wysp Kanaryjskich Fernando Clavijo wyraził w piątek nadzieję, że doprowadzi to do zmiany stanowiska von der Leyen. Minister finansów wyspy Matilde Asián uzyskała już wsparcie kilku członków swojej partii (Partido Popular).
Kolejne rundy rozmów odbędą się w przyszły czwartek, kiedy Clavijo wraz ze swoim ministrem rolnictwa Narvayem Quintero będą domagać się zróżnicowanego wsparcia w Brukseli, razem z przedstawicielami pozostałych regionów najbardziej oddalonych. 17 listopada zaplanowano kluczowe spotkanie z komisarzem UE ds. spójności i reform Raffaele Fitto.
