Marokańczyk spędził 57 dni w więzieniu za przestępstwo, którego nie popełnił

Marokańczyk spędził 57 dni w więzieniu za przestępstwo, którego nie popełnił

20-letni Abarrafía H. z Maroka spędził 57 dni w więzieniu za przestępstwo, którego nie popełnił. Jego status świeżo przybyłego imigranta uczynił go głównym podejrzanym o próbę spalenia żywcem 17-letniej mieszkanki Wysp Kanaryjskich. Prawda wyszła na jaw dopiero wtedy, gdy ofiara wyzdrowiała na tyle, by opowiedzieć, co naprawdę wydarzyło się tamtej lipcowej nocy.

Szokująca sprawa z Gran Canarii

Przypadek 17-letniej dziewczyny, która doznała poważnych poparzeń 50 procent ciała we wczesnych godzinach rannych 16 lipca w zajmowanym nielegalnie budynku w dzielnicy La Isleta w Las Palmas de Gran Canaria, był jednym z najbardziej wstrząsających wydarzeń tego lata w Hiszpanii. Miejsce zdarzenia znajdowało się bardzo blisko jednego z głównych ośrodków pierwszego przyjęcia migrantów na Wyspach Kanaryjskich.

Nawet sędzia Tomás Martín, który wysłał młodego Marokańczyka do więzienia 21 lipca, miał wątpliwości co do jego winy – jak sam przyznał w nakazie aresztowania. W rzeczywistości dopiero powrót do zdrowia ofiary, hospitalizowanej przez ten czas w Sewilli, uwolnił go od oskarżenia. To historia o tym, jak przypadkowy pożar został przedstawiony jako próba morderstwa przez nielegalnego imigranta na bezbronnej hiszpańskiej nastolatce w szczególnie okrutny sposób.

Pierwszy akt: podejrzane okoliczności

O godzinie 3:53 w dniu 16 lipca kamery zarejestrowały najpierw mężczyznę, a następnie kobietę próbujących opuścić budynek, z którego wydobywał się dym. Osiem minut później centrum alarmowe 112 odebrało pierwsze połączenie, ale dzwoniący nie prosił o pomoc – chciał zgłosić, że “ten Maur” – Abarrafía H. – jest w budynku i że zamierza go “wysadzić”.

“Dopiero pod koniec rozmowy wspomina z wahaniem, że ‘jest tam dziewczyna spalona na śmierć'” – wyjaśnia sędzia w swoim pierwszym postanowieniu. Ten szczegół od początku budził podejrzenia co do wiarygodności świadka.

Drugi akt: budowanie oskarżenia

Nieletnią przewieziono na oddział intensywnej terapii szpitala Doctor Negrín, skąd kilka dni później została przeniesiona do Sewilli, do szpitala Virgen del Rocío, specjalizującego się w leczeniu poważnych oparzeń. Abarrafía H. również trafił do szpitala, ale nie miał oparzeń ani nawet zatrucia dymem. Policja aresztowała go zaraz po wypisaniu ze szpitala.

Już wtedy twierdził, że był to wypadek – palili papierosy i rzucili kilka niedopałków na ziemię, co spowodowało zapalenie się śmieci wokół nich, a wraz z nimi ich materaca. W tym czasie poparzona nastolatka ledwo była w stanie wypowiedzieć kilka słów, które zostały odebrane jako oskarżenie przeciwko młodemu Marokańczykowi.

Wątpliwości sędziego

Sędzia Tomás Martín wyraził swoje wątpliwości już w nakazie aresztowania. Po pierwsze, wątpił w wiarygodność świadka, który zadzwonił pod numer 112, po ustaleniu, że był zaangażowany w prześladowania, którym grupa młodych Hiszpanów poddała kilku migrantów z Maghrebu w La Isleta pięć dni wcześniej. Migranci musieli wówczas schronić się na posterunku policji.

Na podstawie nagrań wideo sędzia doszedł do wstępnego wniosku, że jest “nieprawdopodobne”, aby nieletnia wydostała się ze spalonego budynku, który był zamknięty ścianą i praktycznie bez drzwi, bez czyjejś pomocy. “Jeśli otrzymała pomoc w wydostaniu się, jedyną osobą, która mogła jej udzielić, była Abarrafía H.” – argumentował.

Zauważył również, że w tym samym nagraniu z numeru 112 można usłyszeć w tle głos Abarrafíi H., który mówi “lekarzu, pomóż”. Dodatkowo raporty medyczne ze szpitala stwierdzały, że nieletnia została poparzona łatwopalną cieczą, co policja od początku wykluczała.

W tych okolicznościach zdecydował się wysłać zatrzymanego do więzienia, dopóki poparzona nastolatka nie będzie mogła zeznawać. Powodem prawnym było ryzyko ucieczki, uzasadnione faktem, że Abarrafía H., który przybył na Lanzarote łodzią zaledwie półtora miesiąca wcześniej, był nielegalnym imigrantem bez stałego miejsca zamieszkania.

Trzeci akt: prawda wychodzi na jaw

We wtorek Abarrafía H. został zwolniony z więzienia, po tym jak sędzia otrzymał wideozeznnania nieletniej, przesłuchiwanej przez policję w szpitalu, gdy doszła do siebie na tyle, by opowiedzieć o tym, co wydarzyło się tamtej nocy. Sędzia nie tylko wycofał wyrok więzienia, ale także uznał, że nie ma podstaw do oskarżenia go o usiłowanie zabójstwa czy umyślne spowodowanie obrażeń ciała.

Zakazał mu jedynie opuszczania Gran Canarii, czekając na ustalenie, czy dopuścił się nieumyślnego spowodowania zagrożenia. A wszystko dlatego, że z zeznań nieletniej wynika, iż pożar wybuchł przypadkowo, dokładnie w taki sposób, jak młody Marokańczyk opowiadał policji od samego początku. Ponadto potwierdziła, że pomógł jej wydostać się z miejsca, w którym została uwięziona przez płomienie.

Śledczy otrzymali również raporty od Policji Krajowej i straży pożarnej w Las Palmas de Gran Canaria, które obaliły pierwotne przypuszczenia lekarzy: obrażenia mogą być poważne i rozległe, ale nie ma dowodów na to, że ofiara została oblana łatwopalnymi płynami.

Wolność, ale nie spokój

Abarrafía H. jest wolny, ale nie brakuje ludzi, którzy nadal nazywają go “potworem”, a nawet mordercą, pomimo jasnych ustaleń sądu. W wielu przypadkach dzieje się to za pośrednictwem tych samych kont i profili w mediach społecznościowych, które próbowały sprawić, by La Isleta poszła w ślady Torre Pacheco – miejsca, gdzie latem doszło do poważnych incydentów na tle rasistowskim.

Ta sprawa pokazuje, jak łatwo można zbudować fałszywą narrację wokół tragedii, szczególnie gdy w grę wchodzą uprzedzenia wobec imigrantów. 57 dni w więzieniu za przestępstwo, którego nie popełnił, to cena, jaką zapłacił młody mężczyzna za to, że znalazł się w niewłaściwym miejscu i czasie jako obcokrajowiec bez dokumentów.

młody Marokańczyk niesłusznie oskarżony

Źródło

Scroll to Top
Share via
Copy link